Dojść do wysokiego poziomu, to jedno, ale utrzymywać wysoki poziom to kolejne wyzwanie. Pokażę ci jak ja utrzymuję angielski na poziomie C2 i może przez to podsunę kilka pomysłów.
Ten artykuł napisałam w nawiązaniu do tekstu Jak doszłam do poziomu C2 w języku angielskim w którym opisuję moją drogę od przeciętnie uczącej się osoby bez specjalnych talentów językowych do osiągniecia poziomu C2. Wspięcie się na szczyty znajomości języka obcego nie oznacza jednak, że już się tam na zawsze pozostanie. Nauka języka, tak naprawdę, trwa całe życie.
W tym artykule powiem ci ile wiedzy i dlaczego tracimy w zależności od tego do jakiego poziomu dojdziemy. Jakie są formy utrzymywania zdobytego poziomu i jakie działania przynoszą duże efekty. Podzielę się też moimi sposobami na utrzymywanie wysokiego poziomu.
Jak dużo języka zapominasz zatrzymując się na danym poziomie?
Badania naukowe nad pamięcią pokazały, że osoby, które uczyły się języka obcego na najniższym poziomie po dłuższej przerwie w nauce straciły 80% zdobytej wiedzy. Dzieje się tak dlatego, że wszystko, czego uczymy się na podstawowym poziomie jest nowością. Potrzeba wielu powtórek i licznych „spotkań” z językiem, żeby ta wiedza się utrwaliła.
Dlatego co jakiś czas wraca do pewnych rzeczy. Nie możesz przerobić partii materiału a potem zamknąć temat i zapomnieć. W podręcznikach, na kursach językowych, czy nawet w aplikacjach zobaczysz sporo powtórek z niższego poziomu zanim poszerzysz zakres o nowe rzeczy. To, co przećwiczysz wielokrotnie, do momentu aż zaczniesz używać swobodnie, pozostanie z tobą na długo. Jeśli przerwiesz naukę, najszybciej stracisz najświeższą, jeszcze nie utrwaloną wiedzę.
Podsumowując, im wyżej uda ci się wspiąć w nauce języka obcego, tym więcej tego języka pozostanie w twojej pamięci. Im większy masz kontakt z językiem na co dzień, tym mniej zsuniesz się ze zdobytego poziomu językowego. Niestety na niskich poziomach nie jest łatwo otaczać się językiem. Większość rzeczy jest za trudna i dlatego tak wiele tego języka można szybko stracić.
Czym jest pasywny i aktywny kontakt z językiem angielskim
Już pewnie wiesz, że kontakt z językiem angielskim, czy jakimkolwiek językiem obcym, to nie tylko lekcja, wyjazd za granicę czy emaile w pracy. Uczysz się szybciej i na dłużej zapamiętujesz rzeczy, kiedy masz ciągle do czynienia z językiem. Również gdy już osiągniesz wymarzony poziom, utrzymasz go dzięki zanurzeniu w języku.
Teraz to bardzo łatwe, zwłaszcza jeśli uczysz się angielskiego. Możesz czytać książki, artykuły, blogi, dyskusje, oglądać filmy i seriale, filmiki w mediach społecznościowych, słuchać radia, audiobooków, podcastów. Pamiętaj jednak, że tego typu aktywności ćwiczą recepcję, czyli odbiór treści (czytanie, rozumienie ze słuchu). Jest to też pasywna forma kontaktu, która wymaga od ciebie mniej zaangażowania ale też przynosi mniejsze efekty.
Aktywny kontakt z językiem to taki, w którym pracujesz z kontekstem aby nauczyć się nowych rzeczy czy doskonalić pewne umiejętności. Pasywnie, słuchasz sobie podcastów. Aktywnie, wypisujesz z nich ciekawe zwroty i słowa albo pracujesz z transkryptem żeby ćwiczyć wymowę. Jest to oczywiście znacznie trudniejsze i czasochłonne ale daje nieporównywalnie większe efekty.
Dlaczego pasywny kontakt z językiem obcym nie wystarcza
Pasywne zanurzenie w języku, czyli czytanie, słuchanie, oglądanie, da dobre efekty na niższych poziomach zaawansowania. Po prostu opatrzysz się i osłuchasz z językiem, strukturą zdań, szykiem wyrazów, wymową, intonacją, melodią. Wyłapiesz trochę popularnych zwrotów, kolokacji, czy nawet specyficznych odgłosów i słów, tak zwanych znaczników dyskursu, jak polskie „jakby”, „no wiesz”, „acha”, „ojej”, „cośtam”, „tego no” itp.
Kiedy jednak dojdziesz do poziomu B2 pasywny kontakt przestaje wystarczać. Dlaczego? Na tym poziomie jesteś w stanie sporo zrozumieć, na tyle, żeby mieć satysfakcję z takiego kontaktu. Na przykład oglądając film czy serial wciągasz się w akcję i nie zwracasz większej uwagi na rzeczy, których nie rozumiesz. Poruszasz się po obcojęzycznym świecie z pewną swobodą. Jednak, nie zauważasz, że umykają ci szczegóły, przez które możesz coś błędnie zrozumieć. Poza tym ta swoboda to też pewna strefa komfortu w której możesz utknąć. Spokojnie dajesz sobie radę w codziennych sytuacjach więc spada motywacja do doskonalenia języka. Kiedy stajesz w miejscu, to tak naprawdę się cofasz.
Co ja robię, żeby utrzymać język angielski na C2
Może myślisz, że nauczyciel angielskiego ma ten język we krwi. Niestety, nie. Nawet to, że codziennie pracuję po kilka godzin z angielskim nie wystarcza by utrzymywać wysoką formę. Po pierwsze, uczę osoby na niższym poziomie, niż sama jestem. Język materiałów i komunikacji musi być odpowiednio dopasowany do poziomu uczniów, żeby ich nie demotywować. Po drugie, na co dzień słyszę błędy, pokaleczone konstrukcje, wtręty z polskiego. To nie pomaga.
Dlatego ja też staram się jak najwięcej otaczać językiem angielskim, autentycznym, poprawnym i różnorodnym. Nie chcę skupiać się tylko na jednym obszarze, jednym rodzaju aktywności czy jednym poziomie formalności. Uważam, że warto znać wyrażenia formalne, piękny literacki język ale też mowę potoczną i slang.
Wplatam język angielski w codzienne życie, gdzie tylko mogę. Czasem zamiast po polsku robię coś po angielsku, albo wprowadzam drobne nawyki do swojej rutyny. Na przykład lubię wiedzieć, co dzieje się na świecie, więc codziennie przeglądam serwisy w Internecie w czterech językach: po polsku, po angielsku, po włosku i po japońsku. Oprócz angielskiego chcę też utrzymywać kontakt z pozostałymi dwoma językami, których się uczę. Próbuję przy tym zamieniać kontakt pasywny na aktywny.
Jak poszerzam słownictwo i co robię, żeby ładnie się wysławiać po angielsku
Jak wspomniałam codziennie czytam artykuły z serwisów z wiadomościami. Moim ulubionym jest strona BBC News. Często wybieram na niej teksty dotyczące stylu życia, trendów w miejscu pracy, trendów społecznych, zagadnień z zakresu psychologii, recenzje filmów czy książek. Nie są to więc tylko najnowsze wiadomości, dzięki czemu mam szansę szlifować słownictwo z różnych dziedzin. Ciekawe słowa i zwroty kopiuję sobie do aplikacji Anki.
Moim największym źródłem słownictwa oraz pięknego angielskiego na wysokim poziomie jest literatura. W mojej biblioteczce jest chyba więcej książek po angielsku, niż po polsku. Mam zasadę, jeśli autor jest anglojęzyczny, czytam go po angielsku. Kiedyś kupowałam książki papierowe w antykwariatach, przy okazji wizyt w UK albo przez Internet. Od kilku lat używam czytnika Kindle, więc moje najnowsze nabytki są już w formie elektronicznej.
Czytam dla przyjemności ale przy okazji zaznaczam nowe albo ciekawe słówka i wyrażenia, które potem wpisuję do aplikacji Anki. To, co mam w aplikacji regularnie powtarzam aby stało się częścią mojego języka. Więcej o aplikacji Anki tutaj: Jak efektywnie uczyć się słówek z aplikacją Anki
Na przykład w ubiegłym roku przeczytałam sześciotomową historię Anglii autorstwa Petera Ackroyda. Napisane bogatym, akademickim językiem opracowanie, chociaż bardzo ciekawe, nie było najłatwiejszą lekturą. Wypisałam z tych sześciu tomów około 300 słów i zwrotów! Wśród nich na przykład takie perełki jak: diatribe, obfuscate, quiddity, exiguous, shibboleth czy cynosure. Kto wie, może znów przeczytam podobną lekturę i mi się przydadzą.
Zobacz też:
Co robię, żeby znać wyrażenia z języka potocznego
Język literacki i język artykułów to jedna rzecz, a przecież ludzie mówią na co dzień inaczej. To też trzeba znać i ćwiczyć. Wśród moich lektur są też teksty pełne potocznych dialogów, slangu oraz niecenzuralnych wyrażeń. Jednak bardziej niż książki, źródłem potocznej mowy są dla mnie filmy, seriale oraz filmiki w mediach społecznościowych i wywiady. Czasami słucham też brytyjskiego radia, w którym rozmowy ze słuchaczami są wspaniałym ćwiczeniem rozumienia akcentów i potocznej mowy.
Jestem dość mocno zajęta więc w tygodniu mam czas na jeden odcinek serialu wieczorem. Poza tym nie oglądam telewizji. W ogóle mój telewizor nie jest podłączony do anteny ani dekodera. Korzystam jedynie z dwóch platform streamingowych. Na więcej nie mam czasu. Zdarza się że, w przerwie w ciągu dnia, obejrzę sobie w Internecie krótki wywiad z aktorami z serialu, który właśnie oglądam albo z piosenkarzem czy zespołem, którego piosenka mi się spodobała.
Również kiedy coś oglądam czy słucham wyłapuję językowe ciekawostki i dodaję je do mojej leksykalnej bazy w aplikacji Anki. Rzeczy, których słucham i oglądam wykorzystuję też do ćwiczenia wymowy. Chociaż nie jestem najlepsza w imitowaniu głosów czy akcentów, czasem dla zabawy powtarzam fragmenty, które mi się spodobały. Zdarzyło się, że do mojej mowy przeniknął w ten sposób używany przez jakiegoś aktora czy muzyka znacznik dyskursu. W sumie to fajne, bo brzmi bardzo naturalnie.
W jaki sposób ćwiczę produkcję, czyli mówienie i pisanie po angielsku
Wspomniane wyżej aktywności to jednak w większości recepcja. Mogę na nią poświęcić więcej czasu, bo wiele z tych rzeczy robię przy okazji innych na przykład słucham radia wykonując jakąś mniej absorbującą umysłowo pracę, coś oglądam albo czytam w przerwie dla relaksu. Ćwiczenie produkcji, czyli mówienia i pisania jest bardziej wymagające.
Prowadząc lekcje języka angielskiego mówię głównie w tym języku, Muszę jednak dopasowywać poziom odpowiedzi do poziomu ucznia, to znaczy mówić na tyle prosto, aby zrozumiał i na tyle trudno, aby nie spoczął na laurach. Staram się więc używać słowa, wyrażenia i gramatykę, której się uczyliśmy ale też przemycam inne słówka – na przykład takie, które sama gdzieś wychwyciłam. Im wyższy poziom ucznia tym różnorodniejszego języka używam. Dzięki temu sama ćwiczę.
Staram się też jak najczęściej pisać po angielsku. Wszystko, co dotyczy mojej pracy notuję po angielsku, również listy rzeczy do zrobienia czy pomysły na lekcje. Koresponduję z uczniami mailowo i smsami po angielsku – sprawy faktur, opłat, zmiany godzin zajęć, odwołanie lekcji, odpracowanie itd. Często przygotowuję też materiały na przykład na podstawie ciekawych rzeczy znalezionych w sieci. Jest to dla mnie samej świetne ćwiczenie, dlatego nie korzystam z pomocy narzędzi typu ChatGPT.
Od czasu do czasu nagrywam się, jak mówię po angielsku. Jest to spontaniczna wypowiedź z cyklu co się dzieje, około 10-cio minutowa. Następnie odsłuchuję nagranie, żeby ocenić swoją wypowiedź, jak brzmię, co z moją wymową, czy nie mam jakichś dziwnych wtrętów. Co ciekawe, jesteśmy sami w stanie wychwycić część błędów, wpadek, ocenić jakość wypowiedzi, wymowę, zasób użytych słów oraz struktur. Po takim nagraniu poświęcam chwilę na refleksję, bo zawsze coś można zrobić lepiej. Mam więc potem nad czym pracować.
A ty na jakim jesteś poziomie? Jak go utrzymujesz? Czy stosujesz coś z tego, o czym piszę? Odpowiedz w komentarzu pod artykułem.
Uczę się języka angielskiego, więc rady bardzo dla mnie przydatne tutaj wymieniłaś.
Cieszę się, że artykuł przydatny i zapraszam do eksplorowania bloga bo jest tu więcej różnych pomysłów i rad.
Ciekawy artykuł! Zgadzam się, że utrzymanie wysokiego poziomu języka wymaga stałego kontaktu i aktywnego zaangażowania. Sama pasywna konsumpcja treści nie wystarczy. Muszę jednak przyznać, że niektóre z Twoich rad wydają mi się nieco zbyt czasochłonne i wymagające. Nie każdy ma tyle czasu i motywacji, by codziennie robić transkrypcje podcastów czy wypisy nowych słówek. Być może warto poszukać nieco bardziej pragmatycznych sposobów na regularne obcowanie z językiem, na przykład przez zmianę ustawień smartfona na angielski lub zamianę ulubionej muzyki na anglojęzyczną. Generalnie dobra robota w ujęciu całościowym – dużo praktycznych porad, które inspirują do dalszej nauki!
Cieszę się, że coś cię zainspirowało w moim artykule. Ja też kiedyś próbowałam prostszych sposobów ale nie osiągnęłam takich rezultatów, jakie chciałam. Teraz wierzę, że większy wysiłek przynosi lepsze efekty w krótszym czasie.