Nie mam specjalnych zdolności językowych i w szkole uczyłam się przeciętnie. Mimo to opanowałam kilka języków obcych i doszłam do poziomu C2 w angielskim. Zobacz jak mi szło, gdzie błądziłam a co robiłam dobrze i zainspiruj się moją historią.
Trochę się pochwalę, ale opowiem też szczerze o moich nierozsądnych zachowaniach. Będzie to historia zwykłej osoby, bez magicznych momentów, czy dramatycznych zwrotów, ale mam nadzieję, że przez to odnajdziesz też wspólne cechy ze mną. A o tym dokładnie piszę:
Tabela zawartości
- Skąd wiem, że jestem na poziomie C2
- Czy mam talent do nauki języków
- Ile lat zajęło mi dojście do poziomu C2 w angielskim
- Co hamowało naukę języka angielskiego
- Co pomogło mi ruszyć z miejsca z nauką języka angielskiego
- Jak udało mi się osiągnąć poziom C1
- Jak z poziomu C1 doszłam do poziomu C2
- Co radzę robić, żeby osiągnąć poziom C2 w angielskim
Skąd wiem, że jestem na poziomie C2
Poziom C2 w języku angielskim „oficjalnie” potwierdzałam kilkakrotnie. Pierwszy raz, kiedy zdałam egzamin na certyfikat Cambridge English Proficiency (CPE). Zdałam go z resztą na najwyższą ocenę A. Drugi raz, kilka lat później, kiedy moja poprzednia firma zorganizowała egzamin TOEIC dla pracowników. Poszłam na ten egzamin bez przygotowania, nie wiedziałam nawet jak on wygląda. Pamiętam, że była burzowa pogoda, bolała mnie głowa i ciężko było mi się skupić. Mimo tych przeszkód dostałam 970 punktów (maksymalna liczba to 990). Ostatnia weryfikacja była, kiedy postanowiłam zdać egzamin City and Guilds kierowany do nauczycieli. Tu również oceniono mój poziom na C2.
Oczywiście same testy i egzaminy to nie wszystko. Język angielski używałam w praktyce w wielu sytuacjach pracując w międzynarodowych korporacjach. Tłumaczyłam dokumenty, w tym raporty finansowe, informacje ekonomiczne, prezentacje. Tłumaczyłam ustnie w czasie negocjacji, spotkań, konferencji. W końcu poszłam na studia podyplomowe z tłumaczeń ekonomicznych i prawnych, które ukończyłam z wyróżnieniem.
Po angielsku swobodnie czytam wiadomości i artykuły z dziedziny ekonomii, finansów, socjologii, ale też o filmach, muzyce, książkach. Czytam klasyki literatury anglojęzycznej i współczesną literaturę. Lubię bardziej wymagające pozycje więc często wybieram autorów, którzy zdobyli nagrody Pulitzera lub Bookera. Z drugiej strony kocham muzykę i kiedyś aktywnie dyskutowałam na forach i grupach moich ulubionych zespołów. Jeździłam też do Wielkiej Brytanii na festiwale i koncerty a słuchając wywiadów z ulubionymi muzykami poznałam slang, niecenzuralny język i mocne akcenty.
Czy mam talent do nauki języków
Pewnie myślisz, że mam talent do nauki języków i nauka przychodzi mi łatwo. Nie, tak nie jest. Miałam okresy, kiedy nauka szła mi opornie i nie wierzyłam, że kiedykolwiek uda mi się opanować jakikolwiek język. Do tego wrodzona dysleksja i niskie poczucie wartości nie ułatwiały zadania. W szkole osiągałam przeciętne wyniki. Nigdy nie byłam zagrożona z języków, ale też specjalnie nie błyszczałam. W liceum nawet nie lubiłam zajęć angielskiego.
Z perspektywy czasu widzę, że niezbyt się do tej nauki przykładałam. Zajmowały mnie wtedy inne rzeczy – spotkania ze znajomymi, odkrywanie różnych nurtów muzycznych, pisanie opowiadań. Jak wiele osób, porządnie do nauki zabrałam się dopiero przed maturą. Zdałam dobrze, ale wydaje mi się, że mój poziom oscylował wówczas wokół nieuporządkowanego B1.
Nie umiałam się też uczyć i robiłam głupoty, o czym jeszcze wspomnę. Żeby osiągnąć wysoki poziom w języku angielskim nie wystarczyło przejrzeć materiały, zrobić parę ćwiczeń i obejrzeć kilka seriali. Musiałam przejść cały proces, w wyniku którego zmieniłam podejście do samego języka i nauki a także nawyki i to, jak wykorzystuję wolny czas.
Ile lat zajęło mi dojście do poziomu C2 w angielskim
Trudno mi podać dokładny czas, jaki zajęło mi osiągnięcie poziomu C2. Na drodze do tego celu było trochę przerw, zawracania i zakrętów. W szkole podstawowej nie miałam angielskiego, uczyłam się rosyjskiego. Tak, jestem z tych czasów! Angielskiego zaczęłam się uczyć na kursie, gdzieś pod koniec podstawówki. Z tych zajęć wyniosłam tylko tyle, że w liceum nie byłam zupełnie zielona.
Jak wspomniałam, po maturze mój poziom oscylował wokół B1. Przez jakieś 2 lata miałam prywatne lekcje, które porządkowały moje zaległości. Po nietrafionych pomysłach ze studiami na różnych kierunkach, ostatecznie wylądowałam w dwuletniej szkole policealnej, tak zwanym Business College. Szkoła była ukierunkowana na praktyczną wiedzę z zakresu biznesu i języków obcych. Miałam tam 6 godzin angielskiego w tygodniu i 4 godziny niemieckiego, w tym język biznesowy. To wyniosło mnie na poziom mocnego B2 w angielskim i dało pewność siebie. Zdobyłam też pierwsze certyfikaty z języka biznesowego.
Poszłam do pracy i od razu zaczęłam używać języka na co dzień. Miałam kontakt z firmami z Wielkiej Brytanii, brałam udział w targach i negocjacjach w Londynie. Wtedy też zaczęłam mocniej otaczać się językiem w życiu prywatnym. Po kilku latach praktycznego używania angielskiego postanowiłam zweryfikować wiedzę. Zapisałam się na kurs przygotowujący do certyfikatu Cambridge Advanced (CAE). Chodziłam rok na zajęcia grupowe i zdałam egzamin. Potem, siłą rozpędu, zapisałam się na kolejny kurs, tym razem Proficiency C2. Do egzaminu na kursie przygotowywałam się dwa lata.
Jak widzisz, ciężko ocenić ile to trwało czasu, bo czy wliczać okresy, kiedy nie uczyłam się aktywnie, ale miałam kontakt z językiem? Z resztą, co da taka infomacja? U każdego będzie inaczej. Wiele zależy od wieku, sytuacji życiowej, temperamentu i charakteru osoby, motywacji a często też nauczyciela czy materiałów do nauki. C2 to najwyższy poziom, więc jego osiągnięcie zajmuje sporo czasu. Dlatego też nie wszyscy na ten szczyt dochodzą.
Zobacz też
Co hamowało naukę języka angielskiego
Moja droga do poziomu C2 była dość wyboista. Gdybym się bardziej przyłożyła i postarała, znacznie szybciej osiągnęłabym cel. Niestety na przeszkodzie stanęły mi głupie pomysły, niesystematyczność i uczenie się zrywami. Z głupich pomysłów najlepiej pamiętam, jak postanowiłam przeczytać książkę do gramatyki. To było takie dość grube kompendium, w dodatku po angielsku. Sądziłam, że po tej lekturze wszystko mi się ułoży i będę śmigać. Tym czasem tak mi się wszystko poplątało, że w ogóle nie wiedziałam czego i kiedy używać.
Nie potrafiłam się uczyć systematycznie. Nauka zamieniała się w zrywy. Przez jakiś czas codziennie po kilka godzin z zapałem czytałam, wypisywałam słówka, powtarzałam. Potem następował spadek motywacji i materiały leciały w kąt a ja przez całe dnie nie zaglądałam do angielskiego.
Uczyłam się złymi metodami. Po prostu wkuwałam słówka, robiłam ćwiczenia gramatyczne, próbowałam zapamiętać regułki. Niestety nie stosowałam powtórek rozłożonych w czasie, więc nie wracałam do przerobionej partii materiału. W rezultacie zapominałam wiele z tego, czego uczyłam się wcześniej. Nie uczyłam się całych wyrażeń, tylko samych słówek, więc potem miałam problem z ich użyciem. Zdarzało mi się uczyć z list słów, bez żadnego kontekstu.
Co pomogło mi ruszyć z miejsca z nauką języka angielskiego
Nie nastąpiło żadne przełomowe wydarzenie, po którym nagle wszystko się odblokowało i ruszyłam z nauką. To był dłuższy proces wielu zmian, dzięki któremu stałam się innym człowiekiem. Nawet naukowe badania pokazują, że nauka języków zmienia nas nie tylko w sensie zmian w mózgu, ale też charakteru. Jednak kilka rzeczy mocno na mnie wpłynęło i bardzo mi pomogło.
Dużo zawdzięczam mojemu nauczycielowi – korepetytorowi. Był nieco ekscentryczny i trochę się z niego nabijałam. Miał jednak inne podejście, niż nauczyciele w szkole i przekazał mi wiele pomysłów na naukę, które potem zaczęłam stosować. W jakiejś części wpłynął też na to, że sama zaczęłam nauczać angielskiego.
Myślę, że największy skok w angielskim zrobiłam w dwuletnim kolegium policealnym. Te 6 godzin w tygodniu oraz ciągłe wałkowanie i testowanie zrobiły swoje. W ogóle w szkole policealnej zaczęłam się uczyć na poważnie i miałam bardzo dobre oceny, podobnie jak na studiach licencjackich, magisterskich i podyplomowych. I to wszystko, kiedy pracowałam na pełen etat. Może takie „dokręcenie śruby” lepiej na mnie działa? A może po prostu dorosłam i dojrzałam.
Swój stosunek do angielskiego zmieniłam kiedy zobaczyłam, że jest kluczem do rozwijania moich zainteresowań. Moi ukochani muzycy mówili po angielsku. Pisali też piosenki, których słowa bardzo chciałam zrozumieć, bo niosły poruszające mnie przesłania. Już po pierwszej wizycie w Wielkiej Brytanii zakochałam się w tym kraju, jego kulturze, historii a angielski pomógł mi wejść głębiej w te tematy.
Jak udało mi się osiągnąć poziom C1
Jak już pisałam, po kolegium policealnym miałam mocne B2 z angielskiego. Pracując i studiując jednocześnie używałam języka na co dzień ale nie uczyłam się go aktywnie. Lektorat na studiach niewiele wniósł. Po pewnym czasie stwierdziłam, że warto uporządkować swój angielski. Chciałam też przekonać się, na jakim naprawdę jestem poziomie, bo wtedy jeszcze oficjalnie tego nie zweryfikowałam.
Muszę przyznać, że przeżyłam bardzo pozytywne zaskoczenie, kiedy lektor w szkole językowej zakwalifikował mnie do grupy przygotowującej do CAE. Ja sama celowałam w FCE. Ten kurs pomógł mi nie tylko poszerzyć słownictwo czy gramatykę ale też nauczył dyscypliny i systematycznej nauki. W końcu musiałam opanować konkretną partię materiału na określony termin.
W tym okresie już czytałam artykuły po angielsku, dyskutowałam w internecie, jeździłam do UK, słuchałam dużo muzyki brytyjskiej i zaczęłam czytać książki. Robiłam to jednak pasywnie, czyli nie wypisywałam i nie powtarzałam żadnych słów czy zwrotów. Lektor na kursie (native speaker) twierdził, że lepiej czytać książki dla przyjemności, bo i tak zawsze się z nich coś wyniesie. To, co wyniosłam starczyło mi na ocenę B na egzaminie na certyfikat advanced.
Jak z poziomu C1 doszłam do poziomu C2
Zachęcona dobrym rezultatem na egzaminie Advanced, postanowiłam pójść za ciosem i wejść na wyżyny poziomu C2. W szkole językowej, w której się uczyłam, kurs przygotowujący do CPE trwał 2 lata. Miałam zajęcia z native speakerami. Na tym poziomie nie tylko trzeba znać złożone struktury gramatyczne i szerokie słownictwo, ale też rozumieć kryjące się w wypowiedziach niuanse, nastroje, czy zawoalowane znaczenie.
To, co pozwoliło mi dokonać skoku na poziom mocnego proficiency, to czytanie. Słuchanie już wcześniej nie było dla mnie problemem. Miałam przecież bezpośredni kontakt z angielskim w pracy, w internecie i przez wyjazdy do UK, a także przez filmy, seriale i wywiady z ulubionymi artystami. Książki pokazały mi różnorodne struktury gramatyczne w kontekście i dały ogrom słownictwa.
Zmieniłam jednak mój sposób czytania. Postanowiłam zastosować metodę, o której mówił mi korepetytor z czasów liceum. Po prostu sprawdzałam i wypisywałam każde nieznane słówko. Notowałam też ciekawe wyrażenia. Zanim przeczytałam kolejny rozdział książki, powtarzałam słówka. Na początku to była mordęga, jednak po trzeciej, czy czwartej książce przeczytanej w ten sposób zauważyłam, że mam coraz mniej słów do sprawdzenia. Obcowanie z literaturą w języku angielskim niesamowicie poprawiło jakość moich wypowiedzi ustnych i pisemnych.
Co radzę robić, żeby osiągnąć poziom C2 w angielskim
Nie musisz zdobywać certyfikatów, żeby dojść do poziomu C2. Warto jednak w jakiś sposób weryfikować wiedzę. Na wyższych poziomach można ulec iluzji, że wszystko się rozumie, podczas gdy rozumie się pobieżnie. Jeszcze trudniej samodzielnie ocenić swoje wypowiedzi.
Moja historia pokazuje, że dojście do najwyższych poziomów nie wydarzy się w rok czy dwa lata. W takim czasie można co najwyżej „przerobić” jakieś podręczniki. Żeby zawarta w nich wiedza przełożyła się na twoje umiejętności, musisz poświęcić dużo czasu na ćwiczenie. Być może ty szybciej dojdziesz na szczyt, niż ja, ale warto uzbroić się w cierpliwość.
Nie wystarcza samo pasywne otaczanie się językiem. Czytanie, słuchanie, oglądanie oczywiście dużo daje ale ani słownictwo, ani twoja płynność w posługiwaniu się językiem nie wzrośnie znacząco od biernego kontaktu z językiem. Wypisuj i powtarzaj nowe słówka i zwroty, ciekawe wyrażenia, przykłady gramatyczne, ćwicz wymowę ale też szukaj kontaktu do komunikowania się w języku.
Polecam ci też autorefleksję, czyli cykliczne analizowanie swoich metod pracy i postępów. Pewne pomysły, które świetnie działają w początkach nauki, nie przynoszą efektów na wyższych poziomach. Miej gotowość na zmiany. Pracuj też nad swoim charakteram, a w szczególności samodyscypliną, determinacją i dobrą organizacją. Pamiętaj, że po drodze, jak u mnie, mogą zdarzyć się przestoje i trudności. Nie poddawaj się, jeśli bardzo chcesz, dotrzesz na szczyt.