Robisz błędy pisząc po angielsku? Nie bagatelizuj tego, bo głupi błąd może cię drogo kosztować. Zobacz jak za pomocą różnych narzędzi redukować błędy i jak nauczyć się pisać trudne wyrazy. Odkurzam trochę klasycznych metod i podpowiadam jak je urozmaicić, pokazuję kilka sposobów opartych o nowoczesne narzędzia i dzielę się własnym, oficjalnie nie potwierdzonym sposobem, który u mnie działa. Zapraszam!
Pisanie kwitnie
Coraz więcej piszemy. Na Facebooku, Snapchacie, What’s Uppie, Twitterze, blogach i innych serwisach. Śmiem twierdzić, że piszemy więcej, niż jakieś 20 lat temu. Jak podało ostatnio BBC liczba wykonywanych połączeń głosowych za pomocą telefonów komórkowych spadła po raz pierwszy w historii w 2017 roku. Jednak 78% dorosłych osób w Wielkiej Brytanii posiada smartfon i w dodatku większość jest na stałe przyklejona do ekranu. Nie dzwonimy jednak, a piszemy. Podobnie w Polsce, jeszcze parę lat temu w środkach transportu, na ulicach, w restauracjach słychać było osoby gadające przez telefon. Teraz coraz więcej jest stukających w ekran.
Błędy dużo kosztują
Również w języku angielskim zdarza nam się pogadanka na czacie albo skomentowanie czyjegoś wpisu lub zdjęcia. Najczęściej jednak piszemy po angielsku bardziej formalne teksty jak CV, list motywacyjny, raport, email, prezentację, własną notkę biograficzną, czy pracę na studiach.
Niestety piszemy z błędami. Często wręcz strasznymi. Nie tylko się tym ośmieszamy, ale sami, można powiedzieć na własne życzenie, prezentujemy się, jako osoby niedbałe, nieprofesjonalne i nie okazujące szacunku innym – tym, którzy będą musieli czytać nasze koślawe teksty. Co więcej, ryzykujemy, że odbiorca zupełnie nas nie zrozumie, albo zrozumie coś zupełnie innego. Wyjaśnianie takich nieporozumień jest naprawdę żenujące.
Pisząc z błędami możemy zniechęcić potencjalnego klienta, czy partnera biznesowego, zmarnować okazję zdobycia dobrej pracy albo zawalić przedmiot na studiach.
Jakie błędy robimy
W większości piszemy elektronicznie posługując się różnego rodzaju klawiaturami. Zdarza się jednak, że niechcący wciśniemy nie ten klawisz i mamy błąd, tak zwaną literówkę. O ile piszemy wiadomości do znajomych a literówki pojawiają się w nich sporadycznie, nie będzie to wielkim problemem. Jednak w oficjalnych pismach literówki podważają nasz profesjonalizm.
Drugi rodzaj błędów to niewłaściwe litery w wyrazie. Inaczej mówiąc, nie tak się ten wyraz pisze. Bierze się on stąd, że zwyczajnie nie umiemy tego wyrazu zapisać. Czasami nasza radosna twórczość w tym obszarze sprawia, że czytający zupełnie nie może domyśleć się, o co nam chodziło.
Kolejny rodzaj błędów to użycie nie tego wyrazu, o który nam chodzi. W języku angielskim niektóre wyrazy mają identyczne lub podobne brzmienie, czasem brzmią zupełnie inaczej, ale mają podobną pisownię i po prostu nam się pomylą. Na przykład „privet” – ligustr, rodzaj rośliny i „private” – prywatny, „permissions” pozwolenia i „premises” zabudowania, „which” który, jaki i „with” z, wraz.
Mamy też błędy stylistyczne czyli zazwyczaj złe połączenia wyrazowe, zły szyk zdania a także błędy interpunkcyjne – średniki, przecinki, myślniki itd.
Nie wszystko stracone
Wiele osób nie próbuje walczyć z błędami zakładając, że to niemożliwe do wykonania zadanie. Tymczasem to cel jest źle postawiony. Nie chodzi o to, aby osiągnąć mistrzowską doskonałość, ale po prostu starać się pisać poprawnie, wspierając się różnymi technikami i narzędziami.
Proponuję, więc wziąć sobie za cel zmniejszenie błędów w naszych tekstach. Problem jest palący, bo robimy błędy, a jednocześnie cały czas coś piszemy, więc na początek musimy gasić ten pożar. Pomogą nam w tym różne narzędzia, które przedstawię poniżej. Ponieważ jednak narzędzia nie radzą sobie w każdej sytuacji, będziemy musieli sięgnąć po sposoby na pracowanie nad pisownią.
Edytory tekstu na pomoc
Dawno temu wymyślono programy, zwane edytorami tekstów, które pomagają nam w pisaniu. Większość tych programów posiada funkcję sprawdzania pisowni. Niektóre programy automatycznie poprawiają najczęstsze literówki, zazwyczaj jednak zaznaczają wyraz, który uważają za błąd, na przykład przed podkreślenie na czerwono. Są co prawda tacy, którzy myślą, że to jedynie fajny ozdobnik 🙂
Tymczasem, jeśli najedziemy kursorem na podkreślony wyraz to wciskając prawy klawisz wywołamy podręczne menu z propozycjami poprawnej pisowni. Możemy, więc z marszu poprawiać błędy.
Możemy też sprawdzić pisownię już po napisaniu całego tekstu wybierając z menu programu odpowiedni przycisk wywołujący taką funkcję. W tym przypadku program skanuje tekst i pokazuje nam w osobnym okienku wszystkie błędy wraz z propozycjami ich poprawienia. Potrafi znaleźć nie tylko błędy w pisowni wyrazów, ale i interpunkcyjne czy stylistyczne.
W większości edytorów tekstów możemy wskazać język, w jakim pisany jest tekst, a wówczas program sprawdzi nam pisownię po angielsku.
Najbardziej znane edytory to Word z pakietu Microsoft Office (produkt płatny) oraz Writer z pakietu Libre Office (bezpłatny).
Pisząc teksty w innych programach czy w serwisach internetowych możemy wykorzystać edytor kopiując i wklejając do niego tekst, tylko po to, żeby go sobie sprawdzić.
Słownik twoim przyjacielem
Funkcja sprawdzania pisowni w edytorze tekstów niestety nie wychwyci wszystkich błędów. Na dzisiaj programy te nie potrafią poznać z kontekstu, że użyliśmy nie tego wyrazu, co potrzeba. Jeśli dany wyraz istnieje w języku angielskim, program zakłada, że jest poprawny. W zdaniu: Their is a big three in my garden, mój edytor miał wątpliwość (zaznaczona na niebisko) co do “their” natomiast zupełnie zignorował “three”.
Jeśli nie jesteśmy pewni, czy dobrze napisaliśmy dany wyraz, sięgnijmy do słownika. Dzisiaj jest to banalnie proste, gdy mamy mnóstwo słowników elektronicznych w Internecie. Warto dodać sobie słownik do zakładek w przeglądarce, wtedy sprawdzenie wyrazu zajmie nam dosłownie kilkanaście sekund.
Przy okazji słownik pokaże nam nieregularne formy czasu przeszłego, kolokacje (czyli jak wyrazy łączą się ze sobą), jakich przyimków powinniśmy użyć z danym wyrazem.
W Internecie się dowiecie
Wszelkiego rodzaju programy do sprawdzania błędów najgorzej radzą sobie z błędami stylistycznymi. Czasami potrafią poznać i zaznaczyć, że coś jest nie tak, ale już nie podpowiedzą nam poprawnego rozwiązania. Często sami zdajemy sobie sprawę, że to, co napisaliśmy brzmi jakoś nieskładnie a jednocześnie nie wiemy, co z tym zrobić.
Z pomocą przyjdzie Internet ze swoimi ogromnymi zasobami. Wystarczy nawet wpisać w Google fragment, który budzi naszą wątpliwość np.: „English adjectives silk, long, red skirt” by zobaczyć, oprócz sukienek w sklepach Internetowych 😉 informacje o prawidłowej kolejności przymiotników w zdaniu.
Ważne jest, o co pytamy „wujka Google”. Wpisanie samych słówek czy wyrażeń w okienko wyszukiwania zwróci wyniki z różnych dziedzin, z których większość będzie dla nas bezużyteczna. Warto dodać wyrażenia uściślające nasze poszukiwania jak „English language”, „learning English” „in English” „correct English” etc.
W sieci jest dużo poradników, forów, grup dyskusyjnych dla uczących się angielskiego, gdzie native speakerzy, często nauczyciele, wyjaśniają pewne problemy lub podpowiadają, jakie formy są poprawne. Jest duże prawdopodobieństwo, że znajdziemy gotową odpowiedź na nasze wątpliwości.
Ćwiczymy rączki
Wyżej wymienione sposoby to oczywiście tylko pomysły jak zredukować błędy, które robimy. A gdyby tak przestać robić błędy? Mielibyśmy w nosie edytory, wertowanie słowników czy poszukiwania w Internecie. Niemożliwe?
Okazuje się, że jesteśmy w stanie w znacznym stopniu sami poprawić pisownię. Pierwszą rzeczą, która nam w tym pomoże jest czytanie. Im więcej czytamy, tym częściej widzimy różne wyrazy i tym lepiej je zapamiętujemy. Poprawi nam się zwłaszcza stylistyka oraz związki wyrazowe, które tak trudno skorygować za pomocą programów komputerowych.
Drugą czynnością jest oczywiście pisanie i to pisanie odręczne. Wiele osób, gdy nie wie jak napisać jakiś wyraz ma taki odruch, że chwyta kartkę, pisze dwie wersje i nagle już wie, która jest poprawna. Dlaczego? Bo jakoś ręka pamięta. Jak podają rozmaite źródła pisanie ręczne poprawia naszą pamięć, rozwija mózg, zwiększa kreatywność. Dlatego zamiast kopiować nowe słówka bezpośrednio z elektronicznego słownika do aplikacji z fiszkami, wypiszmy je raczej klasycznie do zeszytu.
Wiele osób twierdzi, że pomogło im przepisywanie tekstów a nawet znienawidzone pisanie problematycznego słówka wiele razy pod rząd. Te ostatnie pomysły wydają się żmudne i nudne, ale można je nieco podkręcić. Mnie spodobał się pomysł, o którym wyczytałam w czasopiśmie „Języki obce w szkole”. Proponowano tam, aby użyć kolorowanek dla dzieci, najlepiej z dużymi kształtami. Nasze zadanie to zamalowanie powierzchni problematycznymi wyrazami. Można pisać wzdłuż, w poprzek, ukośnie, do góry nogami, w zawijasy, pętle, jak dyktuje fantazja. Wówczas nie tylko przestanie to być takie nudne, a nawet zmusi nas do większego skupienia się nad pisanym wyrazem.
Pisanie naprawdę może uwolnić nas od problemu błędów. Na dowód przedstawiam własną historię.
Dyslektyk pisze bez błędów
Jestem dyslektykiem. Używam tego pojęcia w sensie ogólnym, ale moje największe problemy dotyczą czytania (przekręcanie wyrazów), pisania (przestawianie liter, błędy) i operacji na cyfrach. Kiedy chodziłam do szkoły o dysleksji niewiele kto słyszał, więc dopiero w wieku 18 lat udałam się do poradni psychologicznej, gdzie oficjalnie potwierdzono mój problem. Było to przed maturą, wiec nawet nie brałam pod uwagę chodzenia na zajęcia dla dyslektyków. Do poradni poszłam po zaświadczenie na maturę, które jednak wydawali tylko pod warunkiem uczestniczenia w zajęciach, więc go nie dostałam.
Na maturze, bez taryfy ulgowej, dostałam dobre stopnie. Później, gdy pracowałam jako asystentka, tworzyłam i redagowałam wiele pism, a w swojej ostatniej pracy w korpo tworzyłam newslettery dla klientów, teksty na strony internetowe, wewnętrzne strony dla pracowników, opisy produktów itp. Korekta moich tekstów znajdowała jakieś drobiazgi, jednak uważam, że ogólnie robiłam mniej błędów, niż przeciętna osoba. Zawsze też bawiło mnie, gdy koledzy i koleżanki pytali, mnie – dyslektyka, jak coś poprawnie napisać.
Teraz uczę angielskiego i sama poprawiam błędy innych.
Jak to możliwe, że mam problem i jednocześnie go nie mam? Wspomniałam już, że kiedyś wiedza o dysleksji była znikoma w związku z czym nauczyciele uważali, że moje błędy są wynikiem niedbalstwa, lenistwa i nie nauczenia się zasad. Miałam fatalne stopnie z dyktand a w tamtych czasach zarówno nauczyciele, jak i moi rodzice, uważali, że najlepszy sposób na błędy to przepisywanie po ileś-tam razy.
Nienawidziłam tego robić, ale byłam dzieckiem i nie miałam wiele do gadania, więc przepisywałam. To jednak nie wszystko. Mimo dysleksji lubiłam (i nadal lubię) czytać, więc sporo czytałam a także zawsze coś tam zapisywałam. Pisałam pamiętnik, wiersze, opowiadania i opowieści. Jeśli wpadną mi w ręce stare notatki, to widzę, że roi się w nich od błędów, ale z czasem jest ich coraz mniej i mniej i mniej…
Rusztowanie bez atestu
Dyslektycy, czyli osoby funkcjonujące nieco inaczej a do tego spotykające się z powszechnym niezrozumieniem swoich problemów przez otoczenie, wypracowują własne metody radzenia sobie z problemami. Są to swoiste rusztowania. Ja też, jako dyslektyk, mam swój sposób na angielską pisownię. Jest on może trochę dziwny a do tego nie słyszałam, żeby ktoś oficjalnie coś takiego uznał, ale u mnie działa, więc może i wy z niego skorzystacie.
Ja po prostu w myślach sylabizuję pisane wyrazy, ale sylabizuję je po polsku. Na przykład (czytaj po polsku): BE-AU-TI-FUL, CON-TI-NU-OUS. Dzięki temu nie gubię i nie przekręcam liter. Ktoś mógłby obawiać się negatywnego wpływu tej metody na wymowę, ale ja nie widzę u siebie żadnych problemów. Czytając rejestruję kształt wyrazu, z kontekstu poznaję jego znaczeni i od razu wiem, jak go przeczytać. Jednak w pisowni nie wystarczy sam kształt, nad którym się prześlizgniemy. Musimy napisać wyraz litera po literze a to już jest trudne, więc podpieram się swoim rusztowaniem.
Zdaję sobie sprawę, że niektóre z przedstawionych tu pomysłów mogą wydać się niektórym truizmem i sama wahałam się czy pisać takie oczywistości, ale widząc ilość i rodzaj popełnianych przez ludzi błędów stwierdziłam, że jednak o wszystkim napiszę.
Mam nadzieję, że ktoś znajdzie pomysł dla siebie. A może wy macie jakieś niezawodne sposoby na błędy? Napiszcie w komentarzu.
Dobrze że wspomniałaś o dysleksji. Kolejna bajka i tzw. śruba wkręcana ludziom w główki. Ten problem nie oznacza, że się nie da pisać poprawnie i jest jedynie wymówką!
Z pewnością można zredukować problemy związane z dysleksją, tylko trzeba mocno nad tym popracować. Jednocześnie mając świadomość swoich słabości, należy wspomóc się dostępnymi środkami – programami, aplikacjami, słownikami, czy własnymi technikami, żeby końcowy efekt był jak najlepszy. Niestety faktycznie w niektórych przypadkach dysleksja staje się wygodną wymówką.
Świetne pomysły na poprawne pisanie po angielsku. Zdecydowanie polecam korzystanie ze słownika oraz forów językowych, gdzie native speakerzy mogą pomóc wyjaśnić nasze wątpliwości.