Z pewnością zetknęliście się z ofertą wyjazdu do szkoły językowej za granicę. O takiej formie nauki krąży wiele sprzecznych opinii. Co jest mitem a co prawdą? Czy warto jechać na kurs językowy za granicę?
Aktualizacja: lipiec 2024 – poprawione nagłówki, małe poprawki w tekście
Kursy językowe za granicą kuszą z różnych powodów. Przede wszystkim możemy połączyć przyjemne z pożytecznym i efektywnie spędzić wakacje poprawiając swój język i poznając kulturę danego kraju. To rozwiązanie wiąże się jednak z niemałymi kosztami, bo oprócz samego kursu płacimy za dojazd, zakwaterowanie, wyżywienie a czasem i dodatkowe atrakcje. Raczej też nie liczmy na relaks i wypoczynek 🙂
Ja byłam na dwutygodniowym kursie języka japońskiego w Tokio. Miło wspominam ten czas, chociaż nie zrobiłam jakichś szczególnych postępów w nauce. Wszystkim, którzy rozważają kurs językowy za granicą postanowiłam przekazać trochę refleksji na bazie własnych doświadczeń oraz obserwacji z pozycji nauczyciela języka obcego.
Spis treści:
- Jaki efektów mogę oczekiwać na kursie językowym za granicą
- Czy po kursie językowym za granicą będę mówić jak native speaker?
- Czy na kursie językowym za granicą przełamię barierę językową?
- Co jeszcze daje kurs językowy za granicą?
- Z jaką szkołą jechać na kurs językowy za granicą?
- Czy moim zdaniem warto jechać na kurs językowy za granicą?
Jaki efektów mogę oczekiwać na kursie językowym za granicą
Jako nauczyciel angielskiego często spotykam się z pytaniami od uczniów o sens wyjazdu na kurs za granicę. Słyszeli, że dwa tygodnie takiego kursu to odpowiednik pół roku w szkole językowej w Polsce. Inna wersja mówiła, że miesiąc intensywnego kursu za granicą to jeden poziom językowy w górę. To nie prawda.
Klasyczne kursy językowe oferują zazwyczaj godzinne lekcje dwa razy w tygodniu. Jeśli zestawicie całkowitą ilość godzin w semestrze z intensywnym kursem, na którym będziecie uczyć się codziennie osiem godzin, to rzeczywiście wyjdzie wam, że można zrobić w dwa tygodnie cały semestr. Chociaż nauka może być bardzo intensywna i przerobi się dużą partię materiału, powstaje pytanie ile z tego zostanie w głowie miesiąc – dwa po powrocie z kursu?
Nasz mózg nie jest jak gąbka, nie wystarczy chlusnąć wiedzą a on wszystko wchłonie. Gdyby tak było, nie spędzalibyśmy tylu lat w szkołach. Proces uczenia się porównałabym raczej do powolnego wlewania przez lejek, najpierw do swoistego bufora, tej szerszej części lejka – pamięci krótkotrwałej, a potem przez cieńszą rurkę do właściwego naczynia – pamięci długotrwałej. To wymaga czasu, wielu ćwiczeń, wielu powtórek, ale też czasu na oswojenie się z pewnymi zagadnieniami. Najlepsze efekty w przyswajaniu materiału dają techniki, w których wraca się do pewnych zagadnień w określonych odstępach czasu. Kurs, który nie trwa zbyt długo, nie da ci takiej możliwości.
Mówiąc wprost, nie spodziewaj się jakichś spektakularnych efektów. Przejrzałam kilka ofert kursów w Wielkiej Brytanii i żaden nie zakładał przerobienia ogromnej partii materiału w krótkim terminie. Rzeczywiście zajęcia odbywają się codziennie około ośmiu godzin, ale są bardzo zróżnicowane, przynajmniej połowa godzin jest poświęcona na praktyczne wykorzystanie zdobytej wiedzy. Z pewnością nauczysz się czegoś nowego i dużo poćwiczysz ale nie przeskoczysz poziomów.
Czy po kursie językowym za granicą będę mówić jak native speaker?
Wiele osób wierzy, że dzięki wyjazdowi za granicę i obcowaniu na co dzień z rodzimymi użytkownikami języka, sami zaczną prezentować piękną wymowę. Niestety, to się nie stanie. Z pewnością poprawisz wiele rzeczy, które źle wymawiałeś. Możliwe, że podłapiesz dobrą intonację i niektóre elementy wymowy, jak słabe czy mocne formy. Do tego by mówić, jak rodowity użytkownik jeszcze daleka droga.
Praca nad wymową, tak jak i inne elementy nauki, wymaga czasu i wielu ćwiczeń. Jeśli nie jedziesz na kurs specyficznie nastawiony na poprawę wymowy, nie masz nawet gwarancji, że nauczyciele poświęcą twojej wymowie odpowiednią ilość czasu. Być może osłuchasz się wymowy, o ile będziesz mieć zajęcia z native speakerem. Jeśli chodzi o język angielski w szkołach językowych na kursach wakacyjnych pracuje wiele nauczycieli z różnych nie-anglojęzycznych krajów, całkiem sporo z Polski.
Wśród moich uczniów są osoby, które były na kursach za granicą, ale nie widzę żadnej różnicy między ich wymową a tych, którzy uczyli się tylko w Polsce.
Zobacz też:
Czy na kursie językowym za granicą przełamię barierę językową?
Moim zdaniem największą korzyścią z kursów za granicą jest przełamanie bariery językowej. Inaczej mówiąc nabranie śmiałości w używaniu języka w kontaktach z obcokrajowcami. Będziesz stale otoczony językiem, nie tylko na zajęciach, rozmawiając z nauczycielami i kolegami z kursu, ale i w domu czy akademiku, sklepie, na ulicy, w restauracji. We wszystkich tych sytuacjach będziesz zmuszony do komunikacji i ciągłego ćwiczenia. To naprawdę przyniesie efekty.
Znów odwołam się do moich uczniów. Wszystkie osoby po kursach za granicą, nawet te na niskich poziomach, mówiąc potocznie, nawijają po angielsku. Mówią z błędami, ale nie wstydzą się mówić. Co więcej, opanowały technikę radzenia sobie w sytuacji, kiedy nie znają słówek albo nie znają jeszcze danych struktur gramatycznych potrzebnych by wyrazić to, co chcą. Jeśli nie znają odpowiedniego słówka to opisują daną rzecz, a kiedy trudno im zbudować składną wypowiedź, zaczynają od innej strony i naokoło, posługując się formami, które znają dochodzą do tego, co chcą powiedzieć. Znacznie trudniej znaleźć motywację do nauki tej znakomitej techniki w bezpiecznym otoczeniu własnego kraju.
Co jeszcze daje kurs językowy za granicą?
Wyjazd na kurs językowy za granicę może być znakomitą okazją do poszerzenia naszej wiedzy i horyzontów. Szkoły językowe często organizują dodatkowe wycieczki albo zajęcia przybliżające kulturę kraju. Ponad to, uczymy się w grupach z ludźmi z różnych krajów, czasami dość egzotycznych. Rozmawiając z nimi w czasie zajęć, czy spotykając się w wolnym czasie, możemy wiele dowiedzieć się o innych kulturach. Wreszcie, nawiążemy ciekawe znajomości a może i dłuższe przyjaźnie, które mogą okazać się bardzo przydatne w przyszłości.
Wiele szkół językowych oferuje możliwość zakwaterowania u rodziny, co daje możliwość jeszcze głębszego wglądu w obyczaje danego kraju.
Mój wyjazd do szkoły językowej w Japonii był głównie przygodą i ciekawym doświadczeniem. Szkoła i zajęcia wyglądały inaczej, niż w Polsce, nauczyciele byli inni, bo w przeciwieństwie do Japończyków mieszkających w Polsce, nie znali naszego charakteru i specyfiki. Nigdy też nie zapomnę fantastycznej okazji do przećwiczenia tego, czego właśnie uczyliśmy się na lekcji, kiedy pierwszego dnia wracając wieczorem do mojego miejsca zamieszkania, zgubiłam się w krętych tokijskich uliczkach i musiałam pytać o drogę do domu.
Z jaką szkołą jechać na kurs językowy za granicą?
Jeśli już zdecydujesz się na wyjazd, staniesz przed pytaniem, jak wybrać dobrą szkołę. Po pierwsze zwróć uwagę na samą ofertę. Porządne szkoły nie obiecują gruszek na wierzbie. Przejrzałam strony renomowanych szkół języka angielskiego w Wielkiej Brytanii oferujących kursy wakacyjna i żadna z nich nie obiecuje niesamowitych efektów. W ofertach najczęściej powtarza się słowo „poprawisz” albo „nauczysz się + sprawność językowa”. Takiemu realistycznemu podejściu warto zaufać.
Po drugie sprawdź, czy szkoła jest członkiem stowarzyszenia promującego nauczanie lub akredytowanych centrum szkoleniowym lub związana jest ze znaną instytucją szkoleniową, na przykład uniwersytetem.
Instytucje promujące kulturę i język danego kraju, np. instytuty np. Instytut Cervantesa, Goete Institut, Instytut Austriacki, British Council, Instytut Kultury Włoskiej itp. lub wydziały kultury przy ambasadach często dysponują wykazami sprawdzonych szkół oferujących naukę za granicą. Warto zwrócić się do nich o pomoc przy wyborze odpowiedniej placówki.
W Polsce znajdują się oddziały dużych sieciowych szkół, z siedzibą w kraju, którego języka nauczają. Takie placówki oferują wyjazdy za granicę do swoich macierzystych jednostek i zazwyczaj wszystko za nas zorganizują. Jest to bezpieczna i wygodna opcja.
Wreszcie, kieruj się opiniami innych uczniów. W Internecie możesz znaleźć rankingi szkół językowych, dyskusje na forach, opinie w Google czy na Facebooku. Warto przejrzeć kilka źródeł.
Nie zapomnij też sprawdzić takich rzeczy jak:
- Co obejmuje cena kursu
- Jakie są możliwości zakwaterowania
- Co jeśli chodzi o wyżywienie
- Jaki jest dokładny program kursu
- Jaki jest sposób kwalifikacji na określony poziom
- Czy szkoła zwraca uwagę, aby w grupie nie było innych rodaków. Bywa, że w grupie jest większość Polaków i potem mówimy głównie po polsku.
- W jaki sposób mogę zrezygnować z kursu.
Czy moim zdaniem warto jechać na kurs językowy za granicą?
Czy ja poleciłabym wyjazd do szkoły językowej? Jeśli interesujesz się danym krajem i jego kulturą, jeśli chcesz się sprawdzić, przełamać barierę, poznać nowych ludzi, zdobyć nowe doświadczenia – to tak! Jeśli jednak zależy ci jedynie na szybkim uzupełnieniu braków, powtórce materiału czy zniwelowaniu różnicy między wyższym poziomem, na jaki aspirujesz, może lepiej poszukać intensywnego kursu na miejscu.
Ciekawa jestem czy osoby, które były na kursach językowych za granicą mają podobne wrażenia. A może jest coś, na co warto wziąć pod uwagę, a ja to przeoczyłam? Napiszcie w komentarzach.
Jakoś nigdy nie rozmyślałam nad kursem językowym za granicą. Jednak bardzo dużo w nauce pomagają mi wyjazdy do USA do brata, gdzie obraca się on raczej pomiędzy ludźmi, którzy nie mówią po polsku – z braku laku, muszę mówić po angielsku i na prawdę wiele się przez to nauczyłam! 🙂 Pozdrawiam!
Myślę, że samo przełamanie bariery językowej jest ogromnie ważne. Bo w nauce języka dla wielu najtrudniejsze jest mówienie i niewstydzenie się tego, że pewnie robimy błędy. Tylko mówiąc, możemy się nauczyć języka. Takie jest moje zdanie.
Zdecydowanie! Ale zanim to się zrobi warto np. nauczyć się esperanto. Czemu? Dla osób, które nigdy nie mówiły w obcym języku, najtrudniejsze jest opanowanie i przełamanie siebie, że się potrafi dogadać w nie swoim języku 🙂 A esperanto (które można w 2 tyg. opanować) pomaga w zdobyciu takiej odwagi. Tą poradę zaczerpnęłam z bloga Benny Lewis – wystarczy wpisać w wyszukiwarkę: „Benny lewis 3 months esperanto” i tam znajdziecie więcej info 🙂
Wybacz, ale ta rada jak dla mnie jest bez sensu. Po co mam dodatkowo uczyć się esperanto i potem mówić w tym języku na przykład w Anglii, skoro celem wyjazdu do szkoły językowej do tego kraju jest szlifowanie angielskiego? Z resztą większość mieszkańców Wysp Brytyjskich nie będzie chciała rozmawiać w żadnym innym języku, niż angielski. Podobnie w Japonii, spróbuj zagadać przeciętnego Japończyka w jakimkolwiek języku, niż jego rodzimy, to ci poprostu zwieje. 😛
Dlatego dałam ” Tą poradę zaczerpnęłam z bloga Benny Lewis – wystarczy wpisać w wyszukiwarkę: „Benny lewis 3 months esperanto” i tam znajdziecie więcej info” 🙂
Najlepsza nauka języka to skok do bardzo głębokiej wody na główkę. Spędziłam prawie 30 lat za granicą i nauczyłam się mówiąc, czytając i oglądając filmy. Bez Polaków obok siebie.
pozdrawiam serdecznie – Agnieszka
Niestety nie wszystkim się to udaje. Znam kilka osób, które mieszkają od ponad 10 lat w Wielkiej Brytanii ale ich poziom angielskiego nie wzrósł znacząco. Używają tych samych zwrotów, przydatnych na co dzień i jakoś tam egzystują. Oprócz samego przebywania za granicą trzeba jeszcze chcieć lepiej mówić i włożyć trochę wysiłku aby wykorzystać otoczenie do poprawienia znajomości języka. Przypuszczam, że sama poszukiwałaś kontaktu z językiem i ambitnie go szlifowałaś, nie czekając (jak niektórzy), że podchwycisz kilka zwrotów i nagle zaczniesz płynnie mówić.
Dokładnie – samo przebywanie za granicą i obracanie się wśród anglojęzycznych osób nie wystarczy. Trzeba poczynić jednak pewien wysiłek i poświęcić czas na podnoszenie naszego poziomu językowego. Czytanie to jeden z bardzo skutecznych sposobów na rozwijanie naszego słownictwa. Dodatkowo, przebywając za granicą od razu mamy okazję do stosowania nowych słów i wyrażeń w praktyce, a to właśnie jest najważniejsze.
Myślę, że warto wyjechać na kurs językowy, aby być trochę przymuszonym do używania języka na co dzień. Na pewno poszerzymy nasze słownictwo, poprawimy nieco wymowę i może nawet podłapiemy trochę akcentu od native speakerów. Z drugiej strony jednak nie możemy liczyć na rewolucję językową z powodu zbyt krótkiego czasu pobytu za granicą.
Jeżeli ktoś ma możliwość finansową i odpowiednią ilość wolnego czasu, to polecam półroczny lub roczny wyjazd za granicę i chodzenie do szkoły językowej na miejscu, w której spędza się kilka godzin dziennie, a w domu szlifuje się przerobiony materiał.
Myślę, że jak się jest na niskim poziomie językowym to nie warto, bo nie wyciśnie się z tego kursu za wiele. Sama nauczyłam się języka w domu, u mnie sprawdziła się Nauka Angielskiego METODĄ WAŁKOWANIA. Bardzo sobie chwalę ostatnio takie podejście i naukę w zaciszu domowym.
Wcześniej myślałam, że żeby nauczyć się mówić muszę chodzić do szkoły językowej. Myślała, że to warunek konieczny, na szczęście byłam w błędzie.
Pozdrawiam serdecznie
Małgorzata
bardzo mi się podoba nazwa Twojej metody nauki. Jest pomysłowa 🙂
Ja też ją od niedawna stosuję i widzę, że jako jedyna się u mnie sprawdza, a tyle próbowałam…