Wąż z automatu, efekt warzywniaka czy zupa z babci, to tylko niektóre ciekawostki jakie zdarzyło mi się usłyszeć na swoich lekcjach angielskiego. Warto się czasem pośmiać z własnych błędów, zamiast traktować je jak koniec świata. Błąd może tak nas rozbawić, że na zawsze go zapamiętamy i więcej nie popełnimy. Zabawne błędy, które zebrałam, też mogą wiele nauczyć.
Powiedzmy sobie jasno, nie śmieję się z uczniów tylko z błędów, które wywołują śmieszne nieporozumienia. Najczęściej zdarzają się błędy wynikające z przekręcania wyrazów, czasem też gramatyczne, jak błędne konstrukcje zdań, nieprawidłowe przyimki lub czasy. Niekiedy dochodzi do innych, zabawnych nieporozumień. Przedstawiam je po kolei.
Przekręcone wyrazy
Ja też nie jestem ideałem, więc zacznę od siebie, od czasów, kiedy sama uczyłam się angielskiego. Byłam wtedy ogromną fanką pewnego walijskiego zespołu. Przez Internet nawiązałam kontakt z innymi fanami, między innymi pewnym chłopakiem z Walii. Komunikowaliśmy się głównie pisemnie, dowiadując się więcej o sobie i o swoich krajach. Wtedy mieszkałam jeszcze w 20-to piętrowym bloku, więc napisałam mu:
I live in a tall bloke.
Wiedząc, że moim ulubieńcem w zespole jest niezwykle wysoki basista, mój znajomy Walijczyk z wrodzonym brytyjskim humorkiem odpowiedział:
Kasia, wiem że bardzo lubisz wysokich gościów (tall blokes) ale żeby mieszkać we wnętrzu jednego z nich, to już lekka przesada.
Oczywiście chodziło mi o „tall block (of flats)”.
Innym razem z kolei, wybierałam się do Walii na koncert mojego ukochanego zespołu i skarżyłam się znajomemu, że potrzebuję specjalnej wtyczki-przejściówki bo w UK są inne gniazdka, więc nasze urządzania nie działają. Napisałam:
Anywhere I travel I always take my hairdresser with me.
W odpowiedzi znów dostałam dawkę brytyjskiego sarkastycznego humorku:
Kasia, jesteś naprawdę ekstrawagancką osobą. Podróżujesz z własnym fryzjerem. Jeszcze o czymś takim nie słyszałem.
Znów pomyliłam wyrazy. Zamiast „hairdrier” – suszarka, wpisałam „hairdresser” fryzjer.
Co można usłyszeć na lekcji angielskiego
Teraz ucząc angielskiego też często słyszę podobne ciekawostki.
Rozmawiamy o podróżach biznesowych i różnych udogodnieniach w hotelach oraz o tym, co zrobić, gdy meldujemy się późno, jesteśmy głodni a tu już restauracja zamknięta. Uczeń stwierdza:
You can have a snake from a vending machine.
Bardzo cieszę się, że zapamiętał trudne określenie na automat sprzedający jedzenie i picie, ale za węża (snake) z automatu dziękuję, wolę przekąskę (snack).
Lekcja o rodzinie, uczennica zaskakuje mnie mówiąc:
My son is eighty years old.
Kurcze, nieźle się trzyma kobitka. Zupełnie nie wygląda na wiekową damę. Warto jedna uważać z wymową eighty = 80, eighteen = 18. Tu pomoże zapamiętanie, że akcent pada na pierwszą sylabę w liczebnikach z kategorii dekad a w kategorii „nastolatków” na ostatnią.
A skoro mowa o rodzinie, to nie może zabraknąć rodzinnych uroczystości na przykład:
My parents weeding anniversary.
Rocznica pielenia (weeding) rodziców z pewnością jest obchodzona w ogrodzie. Ciekawa jestem jak wygląda taka uroczystość, bo u mnie w rodzinie celebruje się tylko zwyczajne rocznice ślubu (wedding).
Temat globalnego ocieplenia i jego skutków też pojawia się na lekcjach angielskiego. Jeden uczeń doszedł do wniosku, że mamy do czynienia z:
Greengrocer’s effect.
Efekt warzywniaka nie był mi do tej pory znany. Słyszałam jedynie o efekcie cieplarnianym – greenhouse effect.
Jedzenie to bardzo wdzięczny temat. Można poznać ciekawe przepisy, jak ten:
This cake is made of fluor, eggs, butter…
Zastanawiam się, czy można użyć pasty do zębów z fluorem, bo nie wiem skąd wziąć fluor w czystej postaci. Przepis ciekawy, zwłaszcza dla osób, które unikając glutenu nie stosują do pieczenia mąki (flour)
Pewnego razu rozmawiamy na lekcji o pamiątkach, zdjęciach, albumach rodzinnych, gdy nagle pada z ust ucznia wyznanie:
I have a very short member!
Ze wstydem przyznaję, że dostałam ataku śmiechu. Uczeń zorientował się, że pomylił wyraz memory – pamięć z wyrazem member – członek, np. grupy, organizacji. Nie był jednak świadomy, że słowo to oznacza również członek jako część męskiego ciała. Po chwilowej konsternacji do końca lekcji nie byliśmy w stanie zachować całkowitej powagi.
Śmieszne błędy innego rodzaju
Rozmawiamy o Świętach Bożego Narodzenia a uczeń wyznaje, że najbardziej lubi kiedy:
People change into presents.
Może dobrze by było, gdyby niektórzy ludzie zmienili się w prezenty. Powiało magią? A może ktoś lubi historie z dreszczykiem? Mój uczeń powiedział kiedyś:
The second child appeared in my house.
Po Polsku nie ma specjalnie nic dziwnego w zdaniu “zjawiło się drugie dziecko”, ale w języku angielskim większość osób od razu pomyśli o duchach.
Jak już jesteśmy przy dreszczowcach, to uczennica wyznała:
My favourite dish is the soup of my grandmother.
Zupa z babci? Wszystkiemu winien przyimek „of”, który w formie dzierżawczej (coś jest czyjeś) występuje najczęściej w formalnych tekstach. Zamiast tego mamy proste, naturalne „s” z apostrofem i już nikt nie ma wątpliwości, że „grandmother’s soup” to zupa babci.
Co jeszcze można usłyszeć na lekcji angielskiego
Na koniec kilka zabawnych rzeczy z innej kategorii.
Rozmawiamy o codziennych rutynach. Uczeń opowiada:
I get up at 6, take a shower, eat… ojejku, no, śniadanie mi uciekło!
To trzeba je gonić, bo inaczej pójdzie się głodnym do pracy. A jak jakieś słówko nam czasem „ucieknie” to warto opowiedzieć opisowo, jak w poniższych przykładach.
Zabawny obrazek ze zwierzakiem jest punktem wyjścia do rozmowy o dzikich zwierzętach wokół nas. Jak się okazuje, dorośli z reguły nie uczyli się angielskiego w przedszkolu więc nazw zwierzątek po prostu nie znają. Ja mieszkam pod Warszawą a w mojej okolicy spotyka się oprócz najrozmaitszego ptactwa, również lisy, kuny, wiewiórki, jeże, krety, dziki, jelenie i łosie. Warto wiedzieć jak to jest po angielsku.
Ponieważ uczniowie nie znają nazw zwierząt, ćwiczymy parafrazowanie, czyli opowiadanie o zwierzątku tak, aby odgadnąć o jakie chodzi bez podawania nazwy. Demonstruję tę technikę mówiąc, że chodzi o nieduże zwierzę, które można spotkać w naszych ogrodach lub w parkach, biega po drzewach, zbiera orzeszki i jest rude.
Wiem! – Z tryumfem oznajmia uczeń – Mrówka!
Uczennica zapomniała jak jest „cierpliwy” po angielsku. Ponieważ słowo patient przypomina w pisowni polskie pacjent, próbuję naprowadzić techniką mnemoniczną. Pytam:
Kto jest taki cierpliwy, czeka godzinami pod gabinetem lekarskim?
Emeryt! – pada w odpowiedzi.
Jak widać, nie tylko z dziećmi bywa wesoło na lekcjach. Od czasu do czasu można się pośmiać z błędów. Lepsze to, niż paniczny strach przed popełnieniem błędu, który blokuje i nie pozwala mówić w obcym języku.
Znasz jakieś zabawne błędy językowe? A może zdarzyło ci się zaplątać w językowe nieporozumienie? Napisz o tym w komentarzu.
Jeśli uważasz, że komuś może się ten artykuł spodobać, udostępnij go w serwisach społecznościowych. Przyciski masz tuż obok.
Świetny artykuł, przeczytałam uśmiechając się i przypominając wiele własnych błędów językowych. Jeden z nich, – podczaszy spotkania w dużym gronie biznesowym chcąc powiedzieć po angielsku „ znajdziecie na tej kartce” , powiedziałam „you find it on shit”. Co jak wiadomo oznacza brzydkie słowo. Do dzis jest mi wstyd, choć minęło juz wiele lat od tej sytuacji.
😀 Takie błędy też znam. Jeden z moich uczniów chciał przepłynąć ocean na owcy! 🙂 ship = statek, sheep = owieczka. Trzeba ćwiczyć wymowę!
Uśmiałam się! Już dawno nic mnie tak nie rozbawiło jak „I have a cery short member” 🙂 Siedzę i śmieję się do siebie.
Niektóre błędy popełniane przez uczniów i nie tylko w procesie nauki języka angielskiego są przezabawne i trudno o nich już zapomnieć. Mnie się przypomniał jeden, kiedy koleżanka z kursu językowego przeczytała 'fire brigade’ jako mniej więcej 'fire Bridget’. Skojarzyliśmy to szybko z jedną ze scen z filmu 'Pamiętnik Bridget Jones’, gdzie biedna Bridget zjeżdża po rurze w remizie strażackiej kręcąc jakiś reportaż dla swojej stacji telewizyjnej.
😀 Ale z pewnością każdy zapamiętał poprawną wymowę.
Jeden z moich uczniów (nastolatek) chciał mi powiedzieć coś miłego, wyszło to tak: I feel train to you. I dodał dumny z siebie – I angliczka twoja!
Płakałam ze śmiechu pól dnia.
😀 No tak… ja już mam kolejne perełki do kolekcji. Niedługo nowa porcja 🙂
Ubawiłam się, chociaż angielskiego nie znam i sama nigdy bym nie wyłapała dowcipu. Od razu przypomniały mi się moje własne, szkolne gafy. Udało mi się nawet stworzyć potworka- „Borowski był uczestnikiem obozu w Oświęcimiu”. Wiem że makabryczne, ale nadal mnie rozśmiesza 😉